Dlaczego Japończycy są wyjątkowi, czyli 5 rzeczy, które rzadko się słyszy o tym szacownym narodzie

/
2 Comments
"W drodze na Hokkaido" to grube tomiszcze, napisane przez Willa Fergusona - kanadyjskiego nauczyciela języka angielskiego w Japonii. Will pewnego dnia decyduje się przejechać autostopem Japonię z południa na północ, podążając za rozkwitającymi w tym kierunku falami kwiatów wiśni. Towarzysząc autorowi w tej podróży, poznajemy interesujący przekrój japońskiego społeczeństwa. Na tej podstawie:

5 rzeczy o Japończykach, które rzadko się słyszy 

 

- JAPOŃCZYCY SĄ WYJĄTKOWI. To nie jest ich pogląd, tylko ślepa wiara, kultywowana z namaszczeniem przez kolejne pokolenia. Zapytani: dlaczego?, odpowiadają: bo tak jest. Kraj Kwitnącej Wiśni to potęga technologiczna i gospodarcza (choć może nie tak bardzo, jak kiedyś), wskutek czego to właśnie tam produkowane są najlepsze urządzenia RTV i AGD - takie jest przekonanie Japończyków. Zapomniałabym o samochodach. I o tym, że Japończycy czują się wyjątkowi, bo mają inny odcień skóry niż reszta świata i w dodatku mieszkają w Państwie Środka. Tak, tak, do dzisiaj panuje wśród nich przekonanie, iż szanowny kraj powinien znajdować się na środku każdej mapy. Btw. spotkałam się z taką w podręczniku do nauki języka. W okresie Edo państwo było przez 200 lat izolowane od zagranicznych wpływów (jedynie Holendrzy mogli przebywać na małej wyspie Dejima), które mogłyby popsuć japońską harmonię.

źródło: sekaichizu.jp

 - Japończycy JAWNIE OBGADUJĄ OBCOKRAJOWCÓW. To wniosek wysnuty z lektury książki. W wielu miejscach, w których pojawia się autor, słychać głośne: gaijin, gaijin. Oznacza to "obcokrajowiec". Zasady japońskiej grzeczności wymagają jednak, by szczególnie do nieznajomego zwracać się z przyrostkiem -san, czyli po prostu pan. Zwrot gaijin-san w Japonii Ferguson słyszał jednak rzadko. Spotykał się natomiast ze słowami: gaijin, ale jesteś gruby (choć opinie na temat czyjejś tuszy w Japonii nie są raczej obraźliwe - to zwykłe stwierdzenie faktu), nieskierowanymi wprost do niego. Lub: o gaijin, jaki wysoki!

 - Słyszeliście kiedyś o "ROZWODZIE NARITA"? Ciekawa sprawa. Wyobraźcie sobie taką sytuację: kobieta i mężczyzna biorą ślub. Uczestniczą w ceremonii ślubnej, oficjalne dokumenty podpisują jednak często dopiero po zakończeniu miesiąca miodowego. Niełatwo się domyślić, że sprzyja to ponownemu przemyśleniu decyzji o małżeństwie. Wróćmy do historii - typowa para bierze udział w obrządku, a następnie wyjeżdża w zagraniczną podróż poślubną. Japońskie kobiety coraz częściej są światowe, obyte, mówiące po angielsku. Mężczyźni z kolei hołdują samurajskim zasadom i klasyczno-japońskim ideałom. Zagranicą młode małżonki zauważają, jak nieporadni są ich mężowie, wobec tego małżeństwo kończy się tuż po powrocie na lotnisku Narita. Bez podpisania dokumentów i tak nie jest ważne. Znalazłam nawet dramę o takiej tematyce: Narita Rikon.


Narita, źródło: mlit.go.jp

 - W Japonii dobrze widoczne są POZOSTAŁOŚCI PO SYSTEMIE KASTOWYM. Ferguson udowadnia w swojej książce kilkakrotnie, że gdyby zapytać o to Japończyka, machnąłby on ręką lub wykonał gest uciszający. Jest to temat tabu, a magiczne słowo, którego użyć można do wpędzenia mieszkańca Wysp Japońskich w zakłopotanie, brzmi: burakumin. Burakumin to przodkowie wywodzących się niegdyś z najniższej kasty rzeźników i garbarzy, odrzucanych przez buddyjską ludność. To także obcokrajowcy przybyli z Chin czy Korei. A raczej ich dzieci, które mimo że urodzone i mieszkające w Japonii (często nawet stopy nie postawiwszy na ojczystej ziemi) nie otrzymają nigdy obywatelstwa. Oficjalnie burakumin mają w społeczeństwie japońskim równe szanse. W rzeczywistości jednak rzadko kiedy dostają pracę w bardziej prestiżowych sektorach. W latach 80. w Japonii krążyła pieczołowicie opracowana lista społeczności burakumin, z której korzystali zarówno pracodawcy, jak i rodzicie chcący wydać za mąż swoje córki. Nie jestem tak odważna i nie mam takiego doświadczenia, by móc wydać tezę, taką jak Ferguson. Otóż: ... Japończycy są rasistami. I to w najgłębszym, najczystszym znaczeniu tego słowa. W tym kraju rasę traktuje się jak namacalną miarę czyichś umiejętności, wartości i przynależności.

 - Japończyków cechuje ARYTMETYCZNE PODEJŚCIE DO JĘZYKA. W świecie kanji, gdzie znak1+ znak2 = znak3 trudno o inne postrzeganie. Japończycy swojego języka uczą się na pamięć. Muszą wkuwać znaki bez zwracania uwagi na logikę. Rozbijają angielskie zdania na czynniki pierwsze, nazywając ich poszczególne elementy książkowym sposobem. Często jednak nie wiedzą, nie pojmują, co one oznaczają. Zestawiają ze sobą elementy według reguł - rzeczownik czasownik przymiotnik rzeczownik, często nie zwracając uwagi na poboczne aspekty języka, takie jak kontekst, dopasowanie, specyfika języka mówionego itd. Wychodzą z tego kwiatki w odmianie zwanej englese, spotykanej często w postaci nadruków na zeszytach, ulotkach reklamowych i ubraniach.

źródło: hanlonsrzr.blogspot.com

To co, o których rzeczach słyszeliście wcześniej?





Może spodobają Ci się:

2 komentarze:

  1. "To co, o których rzeczach słyszeliście wcześniej?"
    Artykuł ciekawy ale są to rzeczy które wie każda osoba która choć troszkę interesowała się Japonią ;-). Jedynie o rozwodach Narita nie słyszałem. O tym, że Japończycy są rasistami i dalej funkcjonują u nich pozostałości systemu kastowego wręcz piszą w przewodnikach dla turystów O.o

    OdpowiedzUsuń
  2. Znani mi Japończycy mówią, że określenie gaijin ma zabarwienie z lekka pejoratywne i oznacza bardziej obcego niż obcokrajowca. Co do mnie, mieszkam w Japonii od ponad 3 lat i jeszcze ani razu nie słyszałam, żeby tak mnie nazywano - może dlatego, że zwykle widywana jestem w towarzystwie Męża, który jest Japończykiem, no nie wiem. To raczej ja mam taką (dyskretną) reakcję na widok ludzi o nietutejszym wyglądzie, co ponoć jest typowe, gdy nie mieszka się tam, gdzie pełno turystów z różnych stron świata.

    Żeby się nie rozpisywać, ciąg dalszy na fb.

    OdpowiedzUsuń