Lviv - jeszcze przed euro

/
0 Comments
Zaczynam przypominanie sobie majówkowego Lwowa od wizyty na Cmentarzu Łyczakowskim. Uwielbiam zwiedzać cmentarze... Szczególnie jak są duże i ładnie odrestaurowane. Lubię chodzić tymi zakręcającymi alejkami i przyglądać się nagrobkom. Czytać kto to był, kiedy zmarł i oglądać zdjęcia. Tu na zdjęciu powyżej nagrobek naszej rodaczki, który bardzo chciałam zobaczyć.

 Opera Lwowska, czyli według mnie najpiękniejszy budynek we Lwowie - no może na równi z budynkiem dworca. Oczywiście spośród tego, co zdążyłam zobaczyć. Flaga Ukrainy dumnie powiewała sobie na wietrze :P
 Jeden z "must see" dla Polaków - pomnik Adama Mickiewicza. O dziwo, nie pachniało tam tak brzydko, jak przy pomniku Mickiewicza w Krakowie. I praktycznie kolejka do zdjęć, składająca się z samych Polaków. Musicie wiedzieć, że trudno jest zrobić zdjęcie komuś przy tym pomniku i jednocześnie uchwycić jego górną część. Trzeba stanąć daaaleko...
 Targ, który prowadził do Opery Lwowskiej. Interesujące drewniane domki i pełno ludzi, jak to w weekend. I w dodatku były Dni Lwowa.
Bonusowa fotka, czyli widok z okna naszego hotelu. Mieszkaliśmy w kilkunastoosobowym pokoju na ostatnim piętrze, pod dachem. Okno na ścianie zamontowane było przy samej podłodze, taki trochę hardcore. Widok na tą kamienicę z boku bardzo mi się podobał. Te żółte i niebieskie kolory wyglądają jak malutka namiastka Meksyku. I nie rozumiem tego trójkątnego wgłębienia w balkonach po lewej stronie.

Z chęcią zagłębiłabym się dalej w Ukrainę. Mogłoby być jeszcze ciekawiej.

P.S. Dodam, że paczka fajek przy granicy kosztowała taniej niż kawa w McDonaldzie. Kraj paradoksów.


Może spodobają Ci się:

Brak komentarzy: