Shake to mleczny napój podawany na zimno. Wariantów smakowych tyle, ile wyobraźni przygotowującego. Często serwowany w fast-foodach czy budkach z lodami.
(Pamiętam, jak jako dziecko chodziłam do McDonalda specjalnie na shake'a czekoladowego!)

Teraz niemalże 50-tysięczne miasto serwuje specjalny wariant shake'a. Może pochodzący z Bliskiego Wschodu? Szejkowy shake! Mocno wstrząśnięty, sugerując się dosłownym znaczeniem angielskiej nazwy :)





W dodatku pochodzący z Italii (jakby nie było, amerykańskie smoothie nie musiało trafić prosto do Polski, mogło sobie zrobić przystanek po drodze).

Tu szejk, a dwa kroki dalej "Kebab Ali-Baba". Czy Ali-Baba jadł kebaba? Kto zna odpowiedź, wygrywa szejka! :P
O wszystkim i o niczym, byle się powymądrzać.

W każdym razie stojąc ostatnio na przystanku, ujrzałam bilboard Praktikera. Na nim reklamę gresu (czym jest gres? - nie wiedziałam), czyli płytki ceramicznej, nie zagłębiając się w szczegóły.

Japońska nazwa od razu rzuciła mi się w oczy, wywołując uśmiech. Dlaczego copywriterzy, nazywający inne typy i rodzaje owego gresu nazwami malowniczych włoskich i hiszpańskich miejscowości, użyli japońskiego znaczenia słowa "dziękuję"? 1. jest modne i znane przynajmniej z brzmienia. 2. podłoga będzie wdzięczna za to, że się po niej chodzi - płytki będą wdzięczne za to, że są na czyichś ścianach. 3. głupszych opcji nie będę wymyślać.



Tak czy siak, inny z gresów otrzymał wdzięczną nazwę "Sakura". Powody podobne.

Trzeba było, podążając za japońską grzecznością, od razu wejść na wyższy poziom, nazywając gres "Arigato Gozaimashita" - bardziej to po japońsku niż takie zwykłe "dziękuję". Nie zapominajmy o przedłużeniu "o" w końcówce pierwszego wyrazu. "Arigatoo" jest przecież poprawnie.