Oho, blog zaniedbany, a i tak ktoś się tu plącze i ocenia. Dzięki za motywację do wpisu!

A język mój odpychający, jak starówki wielkich miast.

-----

One dziś sednem,
a podczas każdej wycieczki punktem must-see.

Pierwsze wrażenie po zobaczeniu krakowskiego rynku w wieku lat 10(?) - prowincjonalne wow. Wrażenie ogromu, otoczenia przez piękne i wiekowe budowle powtarza się za każdym razem, do momentu gdy co dzień przemierza się ów rynek (lawirując pomiędzy końmi i skośnookimi turystami) w drodze na uczelnię. Uczelnia na rynku - w trakcie trwania zajęć słychać odgłosy kopyt, gwar, hejnał o 12:00.

Usiąść na chwilę na ławce (9:00) w oczekiwaniu na zajęcia, to nie mieć chwili na zebranie myśli.
 - Sorry, could you make a photo?
 - Przepraszam, w którą stronę Floriańska?
 - Dołoży mi pani choć 50 groszy? Uczciwie mówię, to na wino.

Starówki czar mają wtedy, gdy są puste - jak o 8 rano w Wilnie.


Inaczej nie widać między nimi różnicy. Przynajmniej dla mnie - osoby, której architektura nie interesuje.

Na każdej stołecznej starówce:
 - budowle sakralne

Nie oddające majestatu zdjęcie Stephansdomu w Wiedniu. Sorry.
  - turyści (dlaczego się dziwię? Jako i ja biorę udział w tym błędnym kole.)
 - sklepy z drogimi pamiątkami
 - ekskluzywne lokale
 - naganiacze - czy to do klubu, czy to do opery
 - uliczni artyści
 - pomieszanie językowe, a w witrynach sklepowych lingua franca - angielski

Sztuka puszczania wielkich baniek. Wiedeń, przed Parlamentem.

 - gwar i muzyka

Europa. A w Europie coraz częściej starówkę odwiedzam z wewnętrznego musu, pełna naiwności.
Po co pielęgnuję oczekiwania co do starych centrów miast?
Wciąż mam nadzieję, że któreś wywrze na mnie takie wrażenie, jak krakowski Rynek, gdy miałam lat 10. Nie mogę uwierzyć, że z pewnych uczuć się wyrasta.

Poza tym bardzo ciekawią mnie Wasze doświadczenia. Jak uważacie - czy spotkać można jeszcze w europejskich stolicach wyjątkowe starówki? Czym się odróżniają?