"I will never love you more than Woody Allen movies"

/
0 Comments
 Tak oto śpiewa pieśniarka Soko w jednym ze swych (bardzo dobrych zresztą) utworów.

A co do filmów Woody'ego Allena, to reklamy telewizyjne i bilboardy nie pozwalają nam przeoczyć jego najnowszych dzieł od ładnych paru lat. W tą sobotę odbyła się premiera "O północy w Paryżu".




Krótko i na temat: polecam.
Coś więcej? Proszę bardzo. Tytułowy Paryż to nie tylko tło dla akcji filmu. Ba! Rzecz by można, że to aktywny uczestnik wydarzeń, sprawca całej magii. Gil Pender po północy wsiada do zabytkowego Peugeota i przenosi się w czasie o 90 lat wstecz - wtedy, jego zdaniem, Paryż był najpiękniejszy. Nie tylko za sprawą grona artystów: Hemingwaya, Picassa, Dalego, Bunuela i Cole'a Portera, których spotkać można niemal wszędzie. Nikomu nie przeszkadzał deszcz. Mnie najbardziej spodobała się postać ekscentrycznego Dalego.
Muszę przyznać, przeszkadzał mi jedynie wstęp. Zabytki Paryża, ukazywane jeden po drugim na tle muzyki Cole'a Portera wypadły zbyt sztampowo. I po raz kolejny nie widzę w tym jakże wspaniałym filmie komedii. Słowo "komedia" psuje wrażenie, ale według twórców reklam, zachęca do obejrzenia.
No cóż, obejrzałabym dzieło mistrza nawet wtedy, gdyby reklamy nie głosiły, że to jego najlepszy film od dwudziestu pięciu lat.
W Filmwebie dam chyba 10/10.


Może spodobają Ci się:

Brak komentarzy: