"Wstyd" i poezja moja

/
0 Comments
hermunia

między Twoje znamiona
wpisuję yin&yang
jak harmonia
talizman
spray odstraszający problemy

nie ścieraj go
ciepłą wodą z mydłem
papierem
lata pracy
rana z uczuć naszych

potwierdzenie

Rozpoczyna się lirycznie. W ogóle dużo zastanawiania się w tym tygodniu było. Nad sprawami błahymi i mniej. Dużo refleksji, rozpaczania w wersji soft, bo coś się kończy. Przyzwyczaiłam się do mojego miasta przez trzy lata i żal będzie opuszczać. No nic, będę wpadać.

---

Widziałam ostatnio słynny Wstyd Steve McQueen'a. Opowieść to nieco rozwlekła, momentami drażniąca. Wydarzenia mają za zadanie wprowadzić nas w psychikę głównego bohatera, głęboko wewnątrz. Trudno jest nam go zrozumieć, mnie oglądało się ciężko, bo film wymaga głębokiej refleksji. Niestety, bez otoczki z ciekawej fabuły - momentami przewidywalna.



Kolejny kamień do kolekcji, ten cięższy, do którego pewnie nie wrócę. Twarz Fassbendera w tym filmie jest pusta i zimna, nie ma on w seksie namiętności, bo o to chyba chodzi? Staje się to dla niego czymś, co musi robić, by przetrwać. Coś jak tytoń, którego dawki trzeba przyjmować co jakiś czas. Po co mu seks bez namiętności? Bez fizycznej bliskości? Kobiety zaraz po zakładają majtki i idą w swoją stronę.
Macie tak samo?


Może spodobają Ci się:

Brak komentarzy: